Podjąłem intencje za osobę, która nie chodzi, szło mi się ciężko, miałem wrażenie że obcierają mnie buty, trudność sprawiała mi modlitwa, nie mogłem skupić myśli na przeżywaniu stacji drogi krzyżowej, rozważania umykały zaraz po przeczytaniu, towarzyszyło mi zniechęcenie, które potęgowały myśli: ty nic z tego nie masz, przecież to ci nic nie daje. Przeciwnik zaatakował moje emocje, chcąc smutkiem pozbawić mnie reszty sił.


Po powrocie, w domu już się słaniałem, szybko zasnąłem i równie szybko się obudziłem po 3-4h i ku mojemu zdumieniu ból został mi zabrany i miałem pokój w sercu, droga krzyżowa była dla mnie oczyszczająca. Zupełnie inaczej sobie tę drogę zaplanowałem, myśląc a co w ogóle może się zmienić, poprzednie edycje poszły mi gładko. Do nas należy postawienie pierwszego kroku i pozwolić Jezusowi działać, który drogę krzyżową jak i nas samych zna jak nikt inny, chwała Panu!