To była moja druga EDK. Pomny doświadczeń z poprzedniego roku zwyczajnie bałem się czy dam radę, zwłaszcza, że nie byłem w formie, zaraz po chorobie, bez jakiegokolwiek przygotowania fizycznego.

W codziennym zabieganiu zabrakło też przygotowania duchowego - spóźniłem się na mszę w Katedrze, i tak ze swojej codzienności wszedłem "z marszu" na Drogę, Nie było żadnych duchowych uniesień, żarliwej modlitwy, poczucia bliskość Boga czy kontemplacji jego MIłości. Był ból, mniej więcej od połowy drogi aż do końca. Zmęczenie, pragnienie, brak siły. Ale kolejny raz przekonałem się, że nie o to tu chodzi. Kolejny raz dowiedziałem się kim na prawdę jestem. Kolejny raz odbyłem rekolekcje. Kolejny raz stałem się innym człowiekiem.