Byłam pierwszy raz na EDK i zdecydowałam się na czerwoną trasę. Wiedziałam, że będzie ciężko i że tylko z pomocą Boga ją przejdę, ale nie sądziłam, że aż tak.

Po 9 stacji czyli ok 3:30 miałam kryzys i już nie miałam siły iść, modlitwa, Różaniec, Koronka i koledzy z którymi szłam. To dzięki nim doszłam do Wąwolnicy. Ich pomoc w niesieniu plecaka, motywowaniu mnie i też swoiste ciągnięcie przez Boga dało mi siły. Na początku milczenie było proste, a potem, czym bliżej celu, przy większym zmęczeniu już nie potrafiłam iść w ciszy, rozpraszało mnie wszystko i wszyscy, ale ten czas mimo wszystko był owocny. Ja zawsze samodzielna, zaradna, niezależna potrzebowałam pomocy, pierwszy raz od dawna zostawiłam wszystko Bogu, całą moją słabość, ból, powierzyłam Mu. Już nie ja kontrolowałam to co się dzieje, musiałam się zdać na Kogoś. Mam nadzieję, że to dopiero początek drogi bycia zależnej od Boga. "Wszystko mogę w
Tym, Który mnie umacnia" Nie masz siły iść? Biegnij. Nie masz siły wegetować? Żyj!!!
Bardzo pomagała mi też piosenka, którą śpiewałam jako dziecko: "Weź mnie, weź mnie na ręce i nie potrzeba nic więcej"
Polecam każdemu wybierać trasę która będzie wyzwaniem, bo o to chodzi, żeby iść z Bogiem.