Ekstremalna! Tego słowa szukałam na początku, jakoś nie mogłam go znaleźć. Do pierwszych 3 stacji szłam i byłam gdzieś obok, zastanawiałam się co mam w plecaku, że jest taki ciężki, dlaczego nie jest jeszcze ciężko. Szliśmy tempem marszowym, dość szybko, krótkie postoje, zamiana informacji "jak tam" i dalej w drogę.

Po 3ciej stacji wyciągnęłam różaniec i zaczęłam się modlić. Jeden cały różaniec - jedna intencja. Już wtedy zaczęło się ciężko. Już wiedziałam, że zaczyna się EKSTREMALNIE, zaczęłam inaczej patrzeć na rozważania, które wcześniej mi się nie podobały. Gdy patrzyłam za siebie widziałam światełka, widziałam ludzi, którzy tak jak ja szli. Przed mną znowu światełka, a po środku ja z moim różańcem i moimi modlitwami. 8 km przed Wąwolnicą było naprawdę ekstremalnie, już nie miałam żadnych wątpliwości skąd EDK. Zakwasy już dokuczały, bolały nogi, czułam zmęczenie. Wtedy zaczęłam swoją drogę krzyżową sam na sam, już nie było tak fajnie jak na początku. Ale zaczęłam sie modlić, na zmianę - do MB Kębelskiej i do Anioła Stróża - bo przecież chcieli, żebym doszła. Dodawali mi sił. Jak już ich trochę miałam rozmawiałam z Bogiem o moich intencjach. Potem znowu modlitwa i rozmowa. Wtedy strasznie leciały mi łzy. Te łzy nie były łzami zmęczenia. Te łzy były niesamowite. Spłakałam się jak dziecko. Ale wtedy było mi bardzo dobrze, wspaniałe uczucie, wręcz niesamowite.

Obraz was wszystkich idących do MB Kębelskiej był niesamowity. Tyle ludzi, którzy chcą żyć ekstremalnie, którzy zanosili swoje intencje to wszystko  było niesamowite. Cieszę się że mogłam iść pośród was :)