Boże dziękuję Ci za odwagę o decyzji o podjęciu trudu pokonania EDK.

Nie dotarłam do końca. Odcinek od VIII do IX stacji był wykańczający. Z każdym krokiem jak podnosiłam nogę z błota to tak jakbym wyrywała nogi w kolanach, nawet pryszcze na stopach były przy tym niczym. Do tego doszło cierpienie mojego męża ból w kostkach, kolanach, biodrach i otarcia. Nie mogłam go zostawić bo już na poprzedniej stacji ból pokonywał go powoli. Zostawał w tyle i coraz wolniej stawiał kroki. Mogłabym powiedzieć że przez niego nie doszłam, ale prawda jest taka, że gdyby nie on to ja bym nie wyszła. Panie Jezu dziękuję za ludzi, których stawiasz na mojej życiowej zwykłej drodze.