W tym roku po raz pierwszy wzięłam udział w Ekstremalnej Drodze Krzyżowej. Wprawdzie nie przebyłam pełnej trasy,lecz trasę na wzór EDK – tak na spróbowanie, ale wiem, że w kolejnych latach będę dążyć do podjęcia tras trudniejszych. Aby temu podołać, planuję przez cały rok dbać o swoją kondycję fizyczną – i to jest jeden z pomysłów, które zatliły się w mojej głowie po tej ekstremalnej wędrówce, taki najbardziej widoczny dla postronnych obserwatorów.

Ekstremalna Droga Krzyżowa nie dotyka jednak wyłącznie wymiaru cielesnego, ponieważ na trasie doświadcza się przede wszystkim refleksji duchowej, także korzyści z wzięcia udziału w tym przedsięwzięciu są minimum podwójne. Dotykają różnych sfer ludzkiego życia i warunkują zmiany przeróżnych aspektów naszej egzystencji, często takich, których się nie spodziewamy, których nie oczekujemy, o które nie śmiemy prosić. Tak naprawdę nigdy nie wiemy co się w nas dokona po takim wyzwaniu, dlatego uważam, że warto próbować, bo dla każdego może się dokonać coś dobrego.
Mnie Ekstremalna Droga Krzyżowa na pewno w jakiś sposób uwzniośliła. Przekonałam się, że człowiek ma w sobie ogromne pokłady wytrwałości , siły i wytrzymałości, ma także ogromne możliwości, które nie zawsze wykorzystuje. Powiedzenie „dla chcącego nic trudnego” nabrało dla mnie nowego znaczenia – rzeczywiście jesteśmy w stanie wiele dokonać, bo nawet gdy nogi odmawiały posłuszeństwa, to pomoc Boża, determinacja i brak możliwości odwrotu sprawiły, że jednak udało się osiągnąć cel i dotrzeć do końca trasy.
Ponadto naszła mnie refleksja, że skoro dla mnie przebycie tych trzydziestu kilometrów było takie trudne,to jak trudna musiała być Droga Krzyżowa Pana Jezusa? Czymże jest to nasze ziemskie cierpienie, ten nasz własny mały krzyż w obliczu cierpienia Jezusowego, Jego Krzyża obarczonego wszystkimi naszymi grzechami? On musi nas naprawdę kochać, skoro tyle dla nas zniósł. Cierpienie jest solą życia, uszlachetnia. Ekstremalna Droga Krzyżowa także uszlachetnia, każdy powinien sam się o tym przekonać.
Na trasie Ekstremalnej Drogi Krzyżowej towarzyszył mi Partner. Do tej pory uważałam siebie za bardziej wytrzymałą od większości ludzi, ale okazało się, że wcale tak nie jest, że każdy ma jakieś swoje słabości (nawet ja), i że potencjału wielu ludzi w biegu codziennego życia w ogóle się nie dostrzega, a jest ogromny! I cenny. Dzięki Ekstremalnej Drodze Krzyżweoj dostrzegłam ogromny potencjał mojego Partnera, jego siłę, wytrwałość i wytrzymałość, a także jego wyrozumiałość dla mnie w chwilach słabości. Przede wszystkim dostrzegłam także swoje słabości! Było to dla mnie cennym doświadczeniem dowiedzieć się, że ja też jestem czasem słaba, słabsza od innych, i że nie da się być zawsze silnym, ale to nie szkodzi, bo wokół są ludzie, którzy nie czekają tylko na to, kiedy się potkniesz, ale są obok Ciebie po to, aby Cię wesprzeć, aby Ci pomóc. To budujące.
Nie wiem czy słusznie, czy nie, ale pomyślałam, że Ekstremalna Droga Krzyżowa jest trochę metaforą mojego związku. Żyjemy z Partnerem w konkubinacie. Jest ciężko, ale pokonaliśmy już wspólnie tyle trudności, tyle kryzysów i tyle kilometrów, że wierzę, że w końcu dotrzemy do celu, jakim jest małżeństwo. Wcześniej się o to modliłam, teraz modlę się za Partnera. Nie wiem czy mogę się modlić o to, czego sama pragnę. A jeśli Bóg pragnie dla mnie czegoś innego? Niemniej jednak to wspólne nieśmiałe kierowanie się w stronę dobrego życia w wierze daje mi nadzieję na sformalizowanie związku. Chciałabym także poprosić osoby czytające to świadectwo o modlitwę w naszej intencji. Wiem ,że modlitwa ma ogromną moc, dlatego z całego serca składam gorące Bóg zapłać za wszelką duchową pomoc.
Jest jeszcze coś, o czym pomyślałam na trasie. Często w wieczornej modlitwie prosiłam Boga: „Panie Boże, pomóż mi stać się lepszą osobą”. Ale później wcale nie byłam lepszą osobą w swoim życiu i nie mogłam pojąć dlaczego – przecież tak proszę, czemu nie mogę się zmienić? Podczas EDK mnie olśniło, że nie wystarczy prosić. Że ludzkie życie to permanentna ciężka praca nad sobą, nad swoimi emocjami i nad wynikającymi z nich zachowaniami. Postanowiłam MYŚLEĆ zanim coś powiem, zanim kogoś zranię. I mam nadzieję, że w końcu uda mi się zapanować nad swoimi uczuciami do tego stopnia, że rzeczywiście (z Bożą pomocą) stanę się lepszą osobą.
Ekstremalną Drogę Krzyżową mogę podsumować w trzech słowach: „doświadczenie, wyzwanie, satysfakcja”. Doświadczenie, bo było to dla mnie coś zupełnie nowego, wyzwanie, bo trasa była wymagająca, a satysfakcja, bo udało mi się osiągnąć cel. Teraz kroczę przez życie umocniona w wierze, z przekonaniem o Bożej i własnej sprawczości. Dzięki Bogu moje życie nabrało SENSU. Dziękuję! Za taką inicjatywę, za jej powszechność, za te wszystkie zmiany, które we mnie i w moim Partnerze dzięki niej zaszły. Wspaniałe przeżycie, polecam każdemu. Bóg zapłać!